Sąsiadka
Friday, July 03, 2020 | By: Edyta Gudbrandsen
- Tę karmę to chcesz dla seniorów czy na energię?
Myśli przelatują mi przez głowę. Zanim ogarnę, pierwsze o czym myślę to mój wiek około-menopauzalny.
- Dla seniorów, i tę najtańszą.
To Paweł, sąsiad. Kupi mi 15 kilo karmy dla psów. Z dostawą do domu. - podlejesz nam ogródek jak nas nie będzie.
Paweł to facet, który potrafi wszystko; wędzi ser, ryby, sam robi masło, piecze ciasta, hoduje kury, „wysiaduje jaja” – z różnym skutkiem - i w ogóle ogarnia temat. Paweł to facet, który dzwoni i pyta: - jesteś w domu? To podejdź do płota. Podchodzę do płota, czyli schodzę na dół z mojego zamku na skale. Paweł daje mi garnek, a w nim dwa piękne płaty makreli, czyściutkie i pachnące morzem. - dobrze posól - rzuca na odchodne. I już. Bez zbędnego gadania.
Agnieszka i Paweł wprowadzili się do domu niedaleko rok temu. Aga jest fizjoterapeutką. Taką, która widzi człowieka, a nie tylko kości i mięśnie. Ona też potrafi wszystko. Sadzi z pasją zioła, warzywa, układa psa, dba o dzieci, kota, męża. Aga jest stałym ekspertem, który przychodzi do mojej wielokulturowej grupy kobiet i uczy je o tym co robić, by ciało miało się lepiej. Wszystkie ją uwielbiają.
Chyba jeszcze nigdy nie wyszłam od nich z pustymi rękami. Jak nie suszona melisa, albo kozłek to ciasto, zupa...
Jakiś czas temu zaprosili mnie na obiad. Byli tam też inni znajomi. Gwar, zapachy potraw, dzieci spierające się o to, czy tamto. Kompot, ziemniaki w całości, pieczeń, pies pod stołem. Czy coś pomóc? Nikt nic nie słyszy. Spróbuj tego sosu, więcej... Słowem: Wigilia w maju.
Ten dzień i kilka wcześniejszych spotkań były dla mnie magiczne. Mała Polska za zakrętem, za skałą na której kwitnie wrzos, polski dom pomiędzy domami z norweską flagą. Po wielu latach poczułam, że Polska była bliżej niż te ponad 1000 kilometrów. Polska pachnąca lubczykiem, pozwalająca inspirować się kulturą norweską i inspirująca kulturą polską.
A propos lubczyka. Jakieś dwa tygodnie temu Aga zapytała, czy nie podleję im ogródka, kiedy oni będą w Kristiansand. Pewnie, że podleję. O kurczaki, kury i kota będzie dbała inna sąsiadka. Za nami, między nami i czasami ponad nami przelatuje Marianna, sześcioletnia córka Agi i Pawła. - Ciociu Edi i tu musisz jeszcze podlać, i tutaj te pomidorki.
Ciocia Edi podleje.
Na odchodne dostaję cały słój gorącej zupy. - Tylko wiesz, tu jest dużo lubczyka - Aga uśmiecha się do mnie - to zupa na miłość.
Ach, coż może być piękniejszego niż zupa na miłość w czerwcu. Aga pakuje zupę w elegancką torebkę po alkoholu. Śmiejemy się.
Wracam do domu. Otwieram zupę, która pachnie jak miłość. Pachnie zielono. Dobrocią. Dostatkiem. Dostatkiem, który daje nam natura. Pachnie spokojem. Domem. Pośpiechem. Oczekiwaniem. Wszystkim tym z czego składa się życie. Patrzę na fiord i zjadam wszystko.
A miało być na niedzielę.
1 Comments
Aug 10, 2020, 6:09:44 AM
Aga -