Audrey Tautou się postarzała
Sunday, May 23, 2021 | By: Edyta Gudbrandsen
To tak jest, że jak się czegoś nie robi, to powrót do robienie tego robi się trudniejszy. Wychodzi się z wprawy. Tak jest z majsterkowaniem, seksem i pisaniem. Im większa pauza, tym trudniej usiąść, przysiąść, zasiąść… Fakt, miałam trochę na głowie po wypadku Mr Th. ale pisanie, przestrzeń tutaj, to moja przestrzeń, a czego ja uczę moich klientów? Żeby kreowali i pielęgnowali swoją przestrzeń. A sama co robię? No właśnie. Dobrze, że Karolina napisała i zapytała czy wszystko ok, bo nie ma tekstów. Podziękowałam jej i obiecałam, że napiszę. Ja to biorę na poważnie. Czytacie, to ja piszę. A później zerkam na statystyki, które pokazują, że czytacie, więc się cieszę.
Nie wiem gdzie mnie zaprowadzi dzisiejszy tekst. Zobaczymy.
Kilka dni temu wczesnym rankiem otworzyłam drzwi werandy i wyszłam na zewnątrz. Powietrze było miękkie od mgły, a mgła miała temperaturę 36,6. Ptaki śpiewały przez mgłę, a dookoła był tylko ten mglisty śpiew. Pomyślałam, że mogłabym pójść na spacer z psami. Tylko, że nie chodzę na spacer o tej godzinie. Za wcześnie i tak jakoś, no nie pasuje. Poszłam. Ten spacer był jedną z najlepszych decyzji jakie ostatnio podjęłam. Krótka podróż do fiordu wypełniła moje płuca aromatami, które nigdy nie przestaną mnie zachwycać. Wdychałam ciepłe, prześwietlone słońcem pasma przenikające pryzmę drzew. Czułam różnicę pomiędzy brzegiem, a morzem. Słony chłód liżący policzki. Moje ciało i duszę wypełniła euforia. Gdybym miała skrzydła poleciałabym.
A to był tylko krótki spacer do fiordu.
Podnoszę oczy znad komputera i próbuję zebrać myśli. Obrazy przesuwają się chaotycznie. Wszystko to z czym pracuję na co dzień, moje życie: wczorajsze przesadzone kwiaty, wizyta w muzeum razem z „moimi” Afrykankami, studia, a z nimi związane aspekty zdrowia migracyjnego, choroby cywilizacyjne, czynniki genetyczne i środowiskowe wpływające na rozwój cukrzycy typu 2, żółtaczka, malaria… Korona. Konto o menopauzie na Instagramie prowadzone przez położną znajomą tych moich położnych, które przychodzą na pogadanki o zapobieganiu ciąży i powikłaniach okołoporodowych. Tęsknota za krajem i rodziną. Starzejące się psiska. Mr Th. i balans pomiędzy dbaniem o niego, a daniem mu przestrzeni. Fotografia. Fajna sesja nad fiordem. Wszystko wyświetla mi się w szybkim tempie. Nie mam czasu zarzucić kotwicy.
Nie mam czasu.
Czas. Ten to się dobrze ustawił. Ze wszystkiego istniejącego czas nie musi się martwić o jego upływ. Hm… Teraz tak myślę. Wczoraj napisałam do sąsiadki Agnieszki, czy chce zegar. To prezent ślubny, który dostali moi rodzice. Targałam go z Polski. Ale coś nie mogę mu u siebie znaleźć miejsca. W gabinecie tykał za głośno i bałam się, że przeszkadza klientom, w domu nie za bardzo mam gdzie postawić, żeby go było widać… Aga mówi, ze weźmie, ale czy jestem pewna. A ja, że jestem, a chcę żeby poszedł do kogoś z sercem. No i chyba znalazłam dom dla zegara. Więc czas. Czy to nie dziwne, że zeszłam na ten temat? Ta przestrzeń tutaj, pisanie do Was to moment, który daje mi możliwość spojrzenia na mnie samą. Na moje myśli, troski, na naładowanie baterii, na podzielenie się czymś ważnym… Czy Wy też macie taką przestrzeń? Wasz pokój? Mam nadzieję, że tak, bo każdy z nas musi mieć coś tylko swojego. Miejsce w którym ściąga wszystkie kostiumy. Wychodzi z ról. Gdzie jest sobą.
Mr Th pojechał z przyjacielem na wycieczkę. Jestem sama trzy dni. Przedwczoraj obejrzałam film z Audrey Tautou. Nie pamiętam tytułu. Pamiętam Aurdey z Amelii. Teraz widzę, że Amelia delikatnieje, jak delikatnieją kobiety z wiekiem. Trochę mi się smutno zrobiło, bo jeśli Amelia jest starsza to i ja też. I ja to wiem, wiem… W tym filmie bohaterka uczy się kochać pewnego mężczyznę. To duży, misiowaty z postury i owłosienia Szwed. Szwed ma dużo włosów na ciele, ale nie za dużo na głowie. Więc niby jak ma on pasować do Amelii? A mimo to bierze ona jego wielką głowę w swoje drobne ręce i zaczyna namiętnie całować. I uczy się go kochać.
I teraz tak myślę o czasie, życiu i kudłatym Szwedzie.
Może takie też jest życie. Duże kudłate i obce, a my musimy nauczyć się je kochać. Bo zazwyczaj pozory mylą. No i mamy tylko to jedno...
Na koniec wolne tłumaczenie wiersza, który bardzo lubię, często czytam innym i który chyba dziś pasuje. Mam nadzieję, że jakoś w Was wybrzmi.
Peter Mayer: „Japońska Miska”
Jestem jak jedna z tych japońskich misek
Zrobiona dawno temu
Mam pęknięcia wypełnione złotem.
Tak kiedyś robiono, kiedy miska pękła
Nie zakrywano tych szczelin,
Tylko sprawiano by lśniły.
Więc teraz każda, stara blizna opowiada
O tym ile razy pękłam
I każdy może zobaczyć
Że nie jestem tym kim byłam
Ale w oczach kolekcjonera
Wszystkie te porwane linie
Sprawiają, że jestem piękniejsza
I warta wyższej ceny
Jestem jak jedna z tych japońskich misek
Zrobiona dawno temu
Mam w sobie pęknięcia
Jak widzisz
Zobacz
Jak pięknie lśnią złotem.
4 Comments
Jun 3, 2021, 11:44:19 PM
Edyta - No i pieknie... :*
Jun 3, 2021, 2:51:40 AM
Aga - Wiersz przepiękny - bardzo mnie wzruszył ❤️ A swoją przestrzeń odwiedzam bardzo często, właściwie codziennie…jest tam mój nie słabnący od lat optymizm i dziecięca radość życia, te wszystkie magiczne chwile gdy widzę kwitnące drzewo, słońce albo czyjąś uśmiechniętą twarz i myślę sobie że świat jest piękny a ludzie dobrzy I że mam szczęście
May 23, 2021, 4:30:01 AM
Agnieszka - Przestrzeń... dom duszy jak to określa Clarissa Pinkola Estés... ostatnio czytuje kawałek po kawałku i się zastanawiam co jest moim i duszy mojej domem... czytam o drogach do domu... "Może to być czytanie ulubionych wyjątków z książek czy wierszy. Choćby kilka chwil nad rzeką, strumieniem, potokiem. Położyć się na trawie w cętkach światła. Być z ukochanym mężczyzną bez natrętnych dzieci. Posiedzieć na werandzie, obierając owoce, robiąc na drutach, łuskając fasolę. Pojeździć bez celu samochodem. Wsiąść do pierwszego lepszego pociągu. Bębnić w rytm muzyki. Witać wschodzące słońce. Wyjechać za miasto, gdzie latarnie i neony nie zakłócają nocnego nieba. Modlitwa. Przyjaciel od serca. Posiedzieć na moście, machając nogami. Przytulić dziecko. Usiąść przy oknie w kafejce i pisać. Posiedzieć w kręgu drzew. Suszyć włosy słońcu. Włożyć ręce do beczki z deszczówką. Sadzić rośliny w doniczkach, brudząc sobie ręce ziemią. Obserwować piękno, wdzięk, wzruszającą kruchość istot ludzkich." Chyba warto odnaleźć tą przestrzeń choćby w kilku minutach picia kawy na tarasie czy spojrzeniu na wyrastające z ziemii roślinki... kiedyś wydawało mi się, że to musi być coś dużego, ważnego, coś namacalnego... tymczasem ostatnio znajduję przestrzeń w tych malutkich chwilach kiedy idę na spotkanie sama ze sobą - z Agnieszką ♥️
May 23, 2021, 3:46:17 AM
Edyta - Pieknie to ujelas Agnieszko... Wiele, wielu z nas dochodzi w ktoryms momencie do miejsca, czasu gdzie "duze" przestaje byc wazne, a "tu i teraz" jest wszystkim.