CALL US
MEET US
BOOK US
  • HOME
  • ABOUT
  • BLOG
  • THERAPY
    • METHOD
    • THERAPEUTIC EXPRESSIONS
    • REFERENCES
    • LECTURE & TALK
    • PLACE & PRICE
  • PORTFOLIO
    • POETRY
    • WEDDING PHOTOGRAPHY
    • CHILDREN PHOTOGRAPHY
    • ART PHOTOGRAPHY
    • DRAWING CHILDREN
    • DRAWING ART
    • PAINTINGS
    • BOOKS
  • PO POLSKU
  • STORE
  • CONTACT
    • Info
MENU

Herbata ze śniegiem

Wednesday, August 19, 2020 | By: Edyta Gudbrandsen

Share

Jestem z powrotem. Tylko gdzie jest dom, a gdzie dom? 

Framugi których okien to wyznaczają? Które miejsce daje oddechowi odpocząć pomiędzy widokiem, a poczuciem, że to tu. 

W moich sandałach wciąż piasek z Polski, a na komodzie dżem z rokitnika kupiony w Biedronce. W głowie radio z rozmów, refleksji, zasłyszanych dialogów. Wspomnienia, rodzinne spotkania, ważne rozmowy…

 Tęsknota. 

W powietrzu unosi się puch geitrams, wierzbówki kiprzycy, która w Norwegii ma dziewiętnaście nazw. Ten puch jest magiczny. Latające duchy owadów, wróżki, świetliki w nocnych koszulach, śnieg pod koniec lata. 

Norwegia wita mnie upałem takim samym jak w Polsce. Dom wydaje się skrzypieć głośniej. Psiska stęsknione. Śliwa ma tylko kilka owoców. Więc nie będzie moich popisowych powideł. Patrzę przed siebie na przepiękny widok, którego szczegóły znam na pamięć. 

My, ludzie mamy niesamowitą umiejętność przystosowania się. Dzięki niemu udaje nam przetrwać. Dzięki temu wciąż jesteśmy na Ziemi, dzięki niemu żyjemy pomimo trudnych rzeczy, które nas spotkały, dzięki sile przetrwania i umiejętności przystosowania się do nowych warunków ramy naszej egzystencji budują okna przez które patrzymy na świat. 

Alina, właścicielka kołobrzeskiego Five o’clock i wielka miłośniczka herbaty opowiedziała mi o herbatyźmie, rytuale i filozofii zrodzonej wokół herbaty. Rozmowa toczyła się wokół rzeczy, które się wydarzyły w naszych życiach, zahaczając o kwestie znaczenia prostych, codziennych czynności takich jak właśnie parzenie herbaty, które cechuje swoiste tempo. Człowiek dostraja się do czasu wyznaczonego przez esencję uwalnianą z roślinnych komórek… 

Te proste, codzienne rytuały są dla nas wszystkich ważniejsze niż myślimy. To nasze koordynaty, powtarzające się zdarzenia, mniejsze lub większe, które sprawiają, że nasze dni są przewidywalne i bezpieczne. Wystarczy, że zabraknie nam ulubionej kawy, herbaty, zostaniemy obudzeni za szybko, albo budzimy się w innym domu i dzień nie jest taki sam. Jeśli tych nieznanych rzeczy jest dużo, przez długi okres,  świat, otoczenie stają się również nieznane. Nasza tolerancja na nowe bodźce spada, a rzeczy dookoła nas wydają się niebezpieczne. 

Jakieś trzy lata temu miałam spotkanie w Bergen ze studentami psychologii na którym mówiłam o ważności prostych rytuałów codziennych i rytuałów w kontekście terapeutycznej i środowiskowej pracy z uchodźcami. 

Opowiedziałam im wtedy trzy historie, związanych z piciem herbaty i kawy.

Pierwsza opowieść wiąże się z książką Gustawa Herlinga Grudzińskiego, „Inny Świat”. Bohaterowie siedzą w radzieckim łagrze, na Sybirze, nad kubkiem herbaty zaparzonej z igliwia. Zebrani w grupę szkicują namiastkę normalności w sytuacji, która wystawiała na próbę w każdym możliwym aspekcie człowieczeństwa i egzystencji. Jeśli pamiętam to dobrze, to autor tak właśnie to opisał, że starali się stworzyć namiastkę domu. 

Drugi przykład był zaczerpnięty z ćwiczeń, które przeprowadziłam, kiedy certyfikowałam się w programie stabilizującym dla uchodźców. Odwiedziłam wtedy szkołę dla dorosłych emigrantów – do której sama chodziłam – gdzie przeprowadziłam ćwiczenia. Na jednym z nich, po ćwiczeniach wprowadzających, uczestnicy mieli sobie wyobrazić miejsce w przeszłości. Dobre miejsce w którym czuli się bezpiecznie. Przy tym ćwiczeniu mogli wybrać czy chcą mieć oczy zamknięte, czy otwarte. Kiedy pora przyszła na dorosłego Syryjczyka, ten powiedział: siedzę na płocie przy mojej szkole. Jest chłodno, ale słońce świeci mocno. Zachęciłam go by opowiedział co robi. „Siedzę w tylko. Trzymam w dłoniach kubek kawy”. – opowiedz o tej kawie, powiedziałam. On się uśmiechnął i powiedział z zamkniętymi oczami: „Jest gorąca, mocna i słodka. Dawno takiej nie piłem. 

Trzeci przykład do historia opowiedziana przez moją koleżankę ze studiów, która jest pielęgniarką w Oslo. Jakieś czas temu miała kontakt z młodym, afgańskim chłopakiem. Przychodził do niej na terapię. Rozmawiali dużo o czasie w obozie przejściowym. Chłopak opowiedział, że jego najszczęśliwszymi momentami w tym czasie, były spotkania w ciasnym korytarzu, gdzie wszyscy siedzieli obok siebie, pili słodką herbatę i rozmawiali ze sobą. Ten ciasny korytarz i stworzona atmosfera dała mu poczucie bezpieczeństwa i normalności...  

Pamiętam mój pierwszy dzień w Norwegii. 12 stycznia 2008 roku. Norwegia pokryta była śniegiem. Jechałam samochodem z Oslo do Bergen, przez góry i fiordy. Na stacji benzynowej uderzył mnie intensywny zapach kawy, a uwagę przykuł artykuł o Lommemann – mężczyźnie, który wyciął w swych spodniach kieszenie i zachęcał dzieci by sięgały do jego spodni po cukierki. Wtedy o tym nie wiedziałam. Tytuł nic dla mnie nie znaczył. Po prostu go pamiętam. Thomas kupił mi kanapki na drogę. Trzy kanapki jedna na drugiej. Pojedyncze. Zawinięte w papier. Mało masła, tylko na środku. Właściwie nawet nie masła tylko margaryny, która smakowała jak nic. Jedna kanapka była z salami, druga z wołowym kotlecikiem i cebulą, a trzecia z jajkiem. Pamiętam, że smakowałam to wszystko próbując odnaleźć link do tego co już znałam, ale smaki były zupełnie różne. Jechaliśmy przez ośnieżone połacie, a mnie dziwiły i zachwycały lampki w niezasłoniętych oknach. Nikt nie myślał, że sąsiad zobaczy. 

A to były tylko pierwsze impresje. Jedne z wielu. Większość była dobra, ponieważ miałam kogoś, kto mi ten świat pokazał, tłumaczył i zachwycał, ale niektóre były sprawdzianem na to do jak wielu rzeczy byłam przywiązana nie wiedząc o tym.  

Gdziekolwiek jednak bym nie była, gdziekolwiek nie pracowała, kogokolwiek nie spotkała – z możliwością rozmowy lub nie – temat codziennych rytuałów był zawsze obecny. 

Bez względu na to kim jesteśmy, gdzie mieszkamy skąd pochodzimy potrzebujemy mniej niż nam się wydaje, ale to niewiele którego potrzebujemy wymaga uznania i świadomości, że jest się szczęściarzem posiadając komfort codzienności. Powtarzalności zdarzeń, rytuałów, bo to one dają nam poczucie bezpieczeństwa i poczucie kontynuacji w życiu. 

Zaproś kogoś na herbatę. Jesteś szczęściarzem. 

 

 

 

Leave a comment

Leave this field empty
This site is protected by reCAPTCHA and the Google Privacy Policy and Terms of Service apply.
Submit

4 Comments

Aug 23, 2020, 1:31:30 PM

Karolina - Fajnie miec rytuały i z kim pic kawe❤

Aug 23, 2020, 1:00:43 PM

Edi - Serduszko ;)

Aug 23, 2020, 12:59:32 PM

Edi - Tak :) To proza życia, która dla innych jest luksusem. Ściskam

Aug 20, 2020, 12:49:21 PM

Aga - Też jestem szczęściarą ❤️

Previous Post Next Post

Archive

2025 Apr Jun
2021 Feb Mar May Jun Jul Oct
2020 May Jun Jul Aug Sep Oct Nov Dec

NAVIGATE

home about blog  

FIND US

Mobile Address Bergen  
IMAGES PROVIDED BY EDYTA GUDBRANDSEN & THOMAS GUDBRANDSEN © 2020
Crafted by PhotoBiz
CLOSE
  • HOME
  • ABOUT
  • BLOG
  • THERAPY
    • METHOD
    • THERAPEUTIC EXPRESSIONS
    • REFERENCES
    • LECTURE & TALK
    • PLACE & PRICE
  • PORTFOLIO
    • POETRY
    • WEDDING PHOTOGRAPHY
    • CHILDREN PHOTOGRAPHY
    • ART PHOTOGRAPHY
    • DRAWING CHILDREN
    • DRAWING ART
    • PAINTINGS
    • BOOKS
  • PO POLSKU
  • STORE
  • CONTACT
    • Info
CALL US
MEET US
BOOK US