Kobieta Stworzycielka
Monday, November 02, 2020 | By: Edyta Gudbrandsen
Kilka dni temu usłyszałam od mojej mamy: "dziś było mi smutno, tak wiesz, naprawdę smutno z powodu tego, co dzieje się w Polsce. Poszłam do kościoła, by się za to wszystko pomodlić".
Dzień wcześniej byłam na mini konferencji związanej ze zdrowiem psychicznym i kontrolą społeczną, która potwierdziła to, co sama uważam za ważne: obecność Boga w życiu człowieka. Obojętnie jakiego Boga. Potrzeba wiary w kogoś, coś co pomaga nam przetrwać życiowe sztormy jest wielka. Bóg daje siłę, sens i odpoczynek. W modlitwie jest więcej terapii, niż na kozetce. I nie ma znaczenia, czy modlisz się wśród drzew, w kościele, w pociągu... Jeśli wierzysz stajesz się lepszym człowiekiem, rozwijasz się, rozszerzasz horyzonty. Tak jest we wszystkich religiach. Tezy z założenia są dobre. Nie mogę jednak nie widzieć tego, że religia jako tylko i wyłącznie sztywne ramy stwarza trudności między ludźmi.
Dwa tysiące lat temu nikt nie był w stanie sobie wyobrazić, że ludzkość odkryje elektryczność, mikrofalówki, komputery, rezonans magnetyczny i telefony dotykowe. Ba, w latach 80-tych, kiedy byłam dzieckiem szałem nowoczesności był telefon stacjonarny na przyciski, a nie tarczowy. Świat się rozwinął. Dzięki wiedzy i nauce ratujemy życie, rozpoznajemy choroby, zwalczamy je, nawet te które były wyrokiem trzydzieści lat temu jak AIDS i niektóre formy nowotworów. Operujemy serce dziecka w łonie matki, przeprowadzamy skomplikowane operacje na mózgu.
Człowiek wykorzystuje intelekt dany mu przez...
Kogo? Matkę naturę? Boga?
Gdzie przebiega granica, która decyduje o tym co z naszych osiągnięć jest akceptowalne, a co potępione? I kto o tym decyduje i z jakich powodów?
Zastanawiałam się nad tym co sprawia, że osoby nie związane i spokrewnione z kobietami angażują się w decydowanie o tym czy powinna ona urodzić dziecko?
Z punktu widzenia medycznego sprawa wydaje się oczywista; płód umrze/jest uszkodzony/ma wady. Wiedza daje nam możliwość poznania stanu faktycznego i decyzji, tak samo jak w przypadku innych diagnoz.
Z punktu widzenia humanistycznego człowiek i jego wybory są w centrum uwagi. Bo człowiek za swoje wybory odpowiada.
Prawo reguluje zbrodnię i wymierza karę.
Religia mówi nam, że wszyscy odpowiemy za swoje czyny przed Bogiem. Każdy z osobna.
Więc tak się zastanawiam, gdzie tu miejsce na to by politycy decydowali o moich wyborach związanych z ciążą. Jaka jest ich rola w moim życiu poza tą, że mają władzę by moje życie skomplikować, albo nawet zniszczyć.
Piszę te słowa bez krztyny złości. Mam 46 lat. Próbuję ogarnąć myślami siebie, moją kobiecość, ciało, które wiele przeszło. Myślę o milionach kobiet na całym świecie. Kobietach, które miesiączkują przez około 40 lat swojego życia. Miesiąc w miesiąc. Ból, krew, podpaska, tampon. Kobietach, które połykają tony paracetamolu, żeby jakoś to przetrwać, kobietach uprawiające seks, ze swojej inicjatywy i dlatego, że nie mają wyboru, często traktowanych przez mężczyzn jak przedmiot, kobiety obrzezane, "otwierane" w noc poślubną, kobietach chodzących w ciąży, z rozstępami, zatruciem ciążowym, bolącym krzyżem, zgagą. Kobietach rodzących, nacinanych, popękanych do odbytu, szytych. Kobietach tracących ciąże i narażających się na hormonalne bomby żeby zajść w ciążę, kobietach przyjmujących tony hormonów żeby nie zajść w ciąże, kobietach biorących odpowiedzialność za prokreację. Kobietach karmiących, z piersiami rozdętymi mlekiem, kroczem "ciągnącym" po porodzie. Kobietach chudnących i tyjących. Kobietach w menopauzie, które próbują zachować balans w życiu, bo wszystko inne w ich ciele jest chaosem. Kobietach w depresji poporodowej, samotnych. Kobietach, których ciało rodzi i które jako jedyne ponoszą tego fizyczne konsekwencje.
Kobiety stworzycielki.
Więc zastanawiam się... Jak można mieć tak mało pokory i szacunku wobec nas, by odebrać nam prawo o decydowaniu o naszym ciele?
Chciałabym byś boginią. Uderzyć pięścią w Ziemię, wyzwolić wulkany, rozedrzeć krzykiem chmury, zmyć wszystko słoną ulewą, cisnąć gwiazdy tak by pokaleczyły...
Amen.
0 Comments