Máttaráhkku
Saturday, October 02, 2021 | By: Edyta Gudbrandsen
Wstęp.
Świat baśni i metafor zawsze był mi bardzo bliski. Jeszcze na studiach w Polsce pisałam o znaczeniu baśni w kontekście nauczania o rzeczach, o których wtedy nie rozmawiano. W późniejszych latach zauważyłam wiele podobieństw w bajkach i opowieściach z różnych krajów. Mimo, że bohaterowie bajki z Somalii byli inni i ich życie również było inne, przesłanie, mądrość wypływająca z morału były podobne do baśni europejskich. Jako terapeuta doświadczyłam tego, że baśnie i opowiadania dają niesamowitą moc. Zastanawiałam się dlaczego... Co jest w baśniach takiego, co sprawia, że ich słowa trafiają w nasze serce mocniej, a w umysł wyraźniej? Moja teoria jest taka, że baśnie dają nam możliwość wystąpienia w roli jednego z charakterów. Czytając baśń jesteśmy w baśni. Możemy to słowem przeżyć. A z to co przeżyjemy nie tylko kognitywnie, ale również zmysłami i ciałem jest zawsze silniejsze: What fires together, wires together, czyli to co odpala się razem, wiąże się razem.
Jakiś czas temu pojawiła się myśl żeby moje doświadczenia i zainteresowania przekuć w coś konkretnego, czyli żeby napisać taką terapeutyczną bajkę, opowiadanie. Bardzo zainspirowała mnie również Sylwia, o której wspomniałam tu wcześniej. Z Sylwią znam się tylko przez Instagram, ale jako jedna z niewielu profesjonalistów (psycholog i psychoterapeuta) zachowuje idealny balans pomiędzy twardą, zawodową stroną, a używaniem innych metod - takich jak bajki właśnie! - po to by sportretować dane zagadnienie.
Więc daję Wam teraz to opowiadanie. Bardzo chciałabym, by Máttaráhkku została ze mną, by dała mi siłę i inspirację do kolejnych opowiadań. Máttaráhkku oznacza Matkę Plemienną w języku Samów. Máttaráhkku przyszła do mnie po sesji z jedną z moich klientek. Przyjęłam ją z największym szacunkiem i naprawdę mam nadzieję, że zostanie.
Dobrego czytania.
"Máttaráhkku"
Wrześniowe dni wypełniła wilgoć. Temperatura spadła i lato wydawało się być odległym wspomnieniem. Nieliczne, rachityczne drzewka pokryły się złotą patyną. Dzień rozpinał się nisko nad równiną pokrytą mchem i wrzosem.
Máttaráhkku siedziała wpatrzona w horyzont rozmyty mgłą. W pobrużdżonych dłoniach przesypywała jagody odliczając czas.
Sahka pojawiła się nagle. Jej postać poruszała się żwawo, tak jak poruszają się młodzi. Z ciekawością wypełniającą mięśnie i z wytężonymi zmysłami. Oczy kobiet spotkały się. Bystre spojrzenie Sahki ogarniało zgarbioną postaci Máttráhkku.
Kobieta mruczała w rytm przesypywanych jagód.
Sahka usiadła wypuszczając z ust kłębek pary.
Bez słowa wyciągnęła z torby placki i termos z kawą.
Podzieliła placek i nalała kawy do dwóch drewnianych kubków. Gwiazdki wrzosu wpadły do kawy i wirowały chwilę na tafli odbijającej szare chmury.
- Jak cicho… - powiedziała podając starszej kobiecie kubek – o czym będziemy dziś rozmawiały? – zapytała.
Máttaráhkku ogrzewała dłonie kubkiem z kawą. Poruszała nim delikatnie w górę i w dół jakby ważyła jego ciężar.
- O tym o czym zawsze rozmawiamy – odpowiedziała cicho
- O tym, co pamiętają twoje włosy…
- O tym, co pamiętają moje włosy potwierdziła Máttaráhkku.
Dawno temu Sahka zapytała dlaczego Máttaráhkku nigdy nie obcięła włosów. Kobieta odpowiedziała wtedy, że niektóre wydarzenia warte są zapamiętania, inne nie, ale wszystkie tworzą to, kim jesteśmy. Máttaráhkku powiedziała również, że lepiej żeby wspomnienia zapisane były we włosach niż w jej myślach, tak żeby głowa zawsze była otwarta na to co miało przyjść.
Kobiety siedziały w milczeniu pijąc kawę.
- Dlaczego tak trudno jest żyć bez miłości? – zapytała Sahka – Dlaczego boimy się, że bez niej zginiemy? Robimy tyle głupich rzeczy, żeby jej nie stracić…
Máttaráhkku położyła dłoń na skórze renifera na której siedziały. Pogłaskała ją jakby wciąż była żyjącym zwierzęciem.
- Ponieważ bardzo przypominamy cielę renifera, które właśnie się urodziło. Ma ono pięć minut na to by wstać i pięć minut na to by nauczyć się chodzić. Jeśli cielę nie da rady się tego szybko nauczyć, zginie.
Może z ludźmi jest tak - kontynuowała - że boimy się że zginiemy jeśli ktoś nas nie pokocha. Że nie przetrwamy bez tej miłości.
- Bo to prawda - powiedziała Sahka - nie możemy przetrwać bez miłości.
Máttaráhkku spojrzała na dziewczynę. Jej oczy patrzyły wnikliwie, ale ciepło
- Patrzymy na to ze złej strony - powiedziała - cielę renifera jest od początku samodzielne, stoi na własnych nogach…
- To prawda, ale w dalszym ciągu potrzebuje matki, mleka… - Sahka wydawała się być nieprzekonana.
Máttaráhkku upiła łyk kawy.
- A ile mleka napije się cielę jeśli nie będzie mogło wstać, ani iść za matką?
Sahka patrzyła skupiona na starą twarz Máttaráhkku.
- Żeby móc czerpać z miłości musimy najpierw stać mocno na własnych nogach – powiedziała Máttaráhkku.
Sahka wydawała się być jednocześnie zafascynowana i poirytowana tym co powiedziała kobieta. Pogryzała placek wpatrzona w linię jaśniejącego horyzontu.
- Dlaczego nie mogę być jak cielę renifera, które wie co robić od samego początku? – zapytała smutno.
Máttaráhkku wyciągnęła z kieszeni wstążkę uplecioną z czerwonej, niebieskiej i żółtej przędzy. Wplotła ją we włosy Sahki i powiedziała:
- Ludzie mają coś czego nie ma cielę renifera; nieskończoność pięciu minut.
1 Comments
Oct 2, 2021, 1:42:59 AM
Aga - ❤️