Przystanek Polska
Thursday, July 30, 2020 | By: Edyta Gudbrandsen
Po wielu przebukowaniach, zmianie przylotu i odlotu samolotu, wliczaniu kwarantanny w urlop i niepewności czy uda mi się przyjechać do Polski, w końcu tu jestem. Nie wiem, czy to przez to, że korona tyle w nas i na świecie zmieniła, czy przez ciepłe, polskie lato, czy przez to, że ja się po prostu zmieniam pierwsze dni spędziłam na zjedzeniu - jak zwykle - kilogramów małosolnych ogórków, słodkich pomidorów i spaniu - nie jak zwykle.
Momenty zachłyśnięcia się moim krajem i miasteczkiem, które pozwalały mi zachwycać się ojczyzną wciąż na nowo, spełzły jak dobrze wysłużony senatoryjny parawan.
Czy to starość?
Pan Piotr, mój ginekolog od lat, niech policzę, Jezu prawie trzydziestu mówi trochę straszne rzeczy. A trochę dobre. Bo mówi, że odkąd mnie zna, czyli odkąd miałam lat siedemnaście wierzył we mnie. Trochę to dziwne, słyszeć te słowa nagle w gabinecie ginekologicznym. Słyszeć oczami, bo usta zasłaniają maski, a uszy cisną gumki. Dziwne, bo to słyszeć, że ktoś pamięta, że ktoś myślał coś dobrego o mnie, gdy ja nie tak o sobie nie myślałam. To prawda. Kiedyś, dawno temu powiedział: Pani Edyto, talenty rodzą się nie w dobrobycie, tylko kiedy życie stawia nam przeszkody. Po tylu latach i z perspektywy terapeuty jego słowa mają sens. Bo to od nas zależy, czy ziarnko piasku będzie nas uwierało, czy też zrobimy z niego perłę, jak małża.
Nie wiem, czy mam do czegokolwiek talent, ale staram się wykorzystać to co mam najlepiej jak mogę.
Polska to kraj kontrastów. Kontrastów na zewnątrz, we mnie, w ludziach. Nowoczesne budynki, kliniki, galerie handlowe, super serwis... Ale też cudownie błękitne, udekorowane sztucznymi kwiatami toalety miejskie, ze sławnymi już na cały świat trickami skłaniającymi klientów do zapłaty za toaletę: mały penis - 1 zł, duży penis - 2 zł.
Smaki z dzieciństwa krzyczą w moich ustach i czekają na echo z przeszłości. Odbija się ono w moim brzuchu i trochę go skręca, bo z latami smaki i obrazy zniekształcają się, zmieniają, przyprawiają solą przemijania.
Bób, maliny, cudowny grill z hamakiem w tle u mojego syna i Lidii - co to za słowo: synowa? Jakby była przybytkiem. Lidia to Lidia, indywidualna, cudowna kobieta, która tworzy związek z moim synem - spacery z mamą, sztuka kogucia na molo w Kołobrzegu, gofry, szum morza, stopy w piasku, pobieranie krwi w szpitalu, żarty z panem przy drzwiach, czy nie ma maseczki z Hello Kitty, moje dwie, ukochane bratanice i ich psiak z dwiema tylko funkcjami: on i off, stare przeboje w radiu, Malinowy Król, Niewiele ci mogę dać, Mamy po 20 lat, Kocham cię kochanie moje... Cyrk rozbijający się tylko na jeden dzień, promocje w Biedronce... Wszystko w jakimś szalonym pędzie, tańcu ludowym, furkoczącym jak kolorowe spódnice.
Może dlatego tak trudno zabrać się do napisania tekstu na blog?
Ale postaram się.
Myślcie o sobie dobrze.
5 Comments
Aug 10, 2020, 7:01:52 AM
Aga - A jednak, nawet zdjęcie gdzieś było
Aug 10, 2020, 5:49:20 AM
Aga - Enjoyuj sobie kochana ❤️ Przypomniało mi się właśnie jak cię z dmuchanego materaca - indianina wyganiałam nad morzem - ależ zołza ze mnie była !
Aug 10, 2020, 5:05:56 AM
Edyta - Ha ha ha, nie pamiętam, ale traumatyczne wydarzenia często się wypiera :D
Jul 30, 2020, 1:19:27 AM
Agnieszka - Chyba mało po toaletach publicznych chodzę, bo nigdy nie spotkałam tych trików padłam dla kobiet też są? A tak z drugiej strony, też doświadczam Polski właśnie... I myślę sobie, że to ta ogromna różnorodność w porównaniu do raczej stałych i bezpiecznych wyborów w Norwegii, w połączeniu z tęsknotą i wspomnieniami sprawia, że czas płynie tu tak szybko... Ja czuję ten pęd i nie umiem przycupnąć... Udziela mi się, choć obserwując rodzinę to na nich jakby nie miało to takiego wpływu...
Jul 30, 2020, 1:16:33 AM
Edyta - Dziękuję za komentarz Agnieszko :) Tak, chyba coś jest właśnie w tej różnorodności, która aktywuje i naszą wyobraźnię i wspomnienia. Chcemy się "najeść" wszystkim, ludźmi, miejscami, jedzeniem, a przecież tak się nie da... Trzeba czasu na to przycupnięcie o którym piszesz. Ale czas jest ruchem. Więc być może przycupnięcie to płynięcie po prostu z nurtem, zamiast pod? Nie wiem... tak sobie myślę tylko ;)